Wielkanoc 2014 chyba zawsze będzie mi się kojarzyć tylko z jednym – z promocją Air Fast Tickets. Przez tydzień przed Wielkanocą AFT przesyłało kody zniżkowe o wartości 20 €, 30€ a nawet 60 $ na rezerwację biletów lotniczych lub hoteli. Dzięki temu spałam za darmo m.in. w Novotelu w Poznaniu czy w Grand Mercury w Warszawie. Jednak najlepsze, co udało mi się zarezerwować to darmowe loty dla dwóch osób do Aten. Minęło 10 miesięcy. Nadszedł luty 2015. Większość osób korzystających z promocji AFT już o niej zapomniało, a dla nas właśnie wtedy rozpoczęła się ta najważniejsza podróż. Dzień przed wylotem udałyśmy się Polskim Busem do Warszawy. Nocowałyśmy w hostelu Downtown Warsaw. Standard hostelu pozytywnie mnie zaskoczył. Dostałyśmy pokój z prywatną łazienką, do dyspozycji była też wspólna kuchnia. W hostelu codziennie wieczorem organizowane są jakieś rozrywki. W dniu naszego pobytu częstowano racuchami. Po za tym hostel ma bardzo dobrą lokalizację – znajduje się w samym centrum Warszawy. Nocleg w Downtown Warsaw kosztował 35$, ale my miałyśmy go za darmo, ponieważ kiedyś z serwisu hotels.com otrzymałam kupon na 35$ w ramach przeprosin za niedogodności i teraz postanowiłam go wykorzystać. Następnego dnia rano udałyśmy się na lotnisko im. Fryderyka Chopina. Wylot był o godz. 10.50. Leciałyśmy linią Aegean Airlines. Jest to 6 linia lotnicza, którą miałam okazję lecieć. Mimo, że lot do Aten trwa tylko 2,5 godz. na pokładzie serwowany jest darmowy posiłek.
Po przylocie i przestawieniu zegarków o godzinę do przodu była już 14.30. Aby dojechać z lotniska do hotelu korzystałyśmy z metra. Bilet lotniskowy kosztuje 14 € dla dwóch osób. Linią niebieską (3) dojechałyśmy do stacji Syntagma, a tam przesiadłyśmy się na linię czerwoną (2) i wysiadłyśmy na stacji Metaxourghio. Zamieszkałyśmy w hotelu Neos Olympos. Hotel ma bardzo ładny wystrój, stylizowany jest na starodawny. W całym budynku wi-fi jest darmowe. Za cztery doby w pokoju dwuosobowym z prywatną łazienką + śniadania zapłaciłyśmy 80 €, czyli zaledwie 10 € za noc od osoby! Lokalizacja hotelu też jest bardzo dobra. Odległość od głównego placu Aten - Monastiraki wynosi 1,5 km. Do większości atrakcji miasta można dojść na piechotę. My, podczas całego naszego pobytu w Atenach, z metra korzystałyśmy zaledwie 2 razy i to tylko dlatego, że akurat się spieszyłyśmy. Bilet na przejazd kosztuje 1,2 €.
Hotel Neos Olympos
Kręcone schody w hotelu
Następnego dnia rozpoczęłyśmy zwiedzanie Aten. Po raz pierwszy postanowiłam pójść z duchem czasu i zamienić papierową mapę na nawigację gps w telefonie. Była to dobra decyzja. Oszczędziłyśmy czas, nogi i nerwy. Nawigacja radziła sobie bardzo dobrze w wąskich i krętych uliczkach Aten, ani razu nie zabłądziłyśmy. Jedynie na rondach miałyśmy problem ze znalezieniem właściwego „zjazdu”, ale zawsze się udało. Korzystałam z aplikacji Navigator.
Najpierw udałyśmy się przed budynek Parlamentu. Akurat była pełna godzina i odbywała się zmiana warty.
Zmiana warty przed Parlamentem
Następnie poszłyśmy na stadion Panatenejski, gdzie w 1896 r. odbyły się pierwsze nowożytne Igrzyska Olimpijskie. Stadion był wykorzystywany także podczas Igrzysk w 2004 r. Wstęp kosztuje 3 €. Wiem, że są sprzeczne opinie, co do tego, czy warto płacić za wstęp, ponieważ wszystko dobrze widać przez ogrodzenie. Ja weszłam i nie żałuję.
Stadion Panatenejski
Po zwiedzaniu stadionu poszłyśmy do świątyni Zeusa Olimpijskiego. Kupiłyśmy bilet wstępu za 12 €, który umożliwia zwiedzanie najważniejszych zabytków Aten (m.in. Akropolu, Agory Greckiej i Rzymskiej). Kolumny, które pozostały po Olimpiejonie robią wrażenie. Są bardzo wysokie.
Olimpejon
Potem udałyśmy się na większą atrakcję Aten, czyli wzgórze Akropol. Znajdują się tutaj Teatr Dionizosa, gdzie zobaczyć można dobrze zachowane kamienne krzesła, odeon Heroda Attyka (niestety można go oglądać tylko z daleka), a także propyleje, czyli tzn. bramę, korytarz z kolumn po przejściu, którego naszym oczom ukazuje się ta najważniejsza budowla – Partenon. Świątynia została zbudowana w V w. p. n.e. w porządku doryckim. Poświęcona została bogini Atenie. Naprzeciwko Partenonu znajduje się Erechtejon. Jest to przykład architektury jońskiej. Najciekawiej prezentuje się południowy portyk, gdzie tradycyjne kolumny zastąpiono kariatydami, czyli podporami w kształcie kobiet. Z Akropolu rozpościera się wspaniały widok na całe Ateny.
Akropol
Teatr Dionizosa
Odeon Heroda Attyka
Erechtejon
Partenon
Widok z Akropolu
Następnie udałyśmy się na wzgórze Areopag. Tego dnia była przepiękna pogoda, było słonecznie i ciepło. Siedziałyśmy, więc chwilę na skale odpoczywając i opalając się. Po zwiedzaniu poszłyśmy posilić się do restauracji Thanasisa. Gyros z kurczaka w picie kosztował 2,4 €. Oto czy znajdziecie to miejsce nie musicie się martwić. Restauracja zajmuje całą ulicę od placu Monastiraki. Następnego dnia poszłyśmy na wzgórze Likavitos. Przed wyjazdem do Aten szukałam informacji na temat tego, jak najłatwiej wejść na wzgórze, od której strony, itp. ale żadnej konkretnej informacji nie znalazłam. A wjazd kolejką odpadał - toż to grzech wjeżdżać wzgórze mierzące niespełna 300 m n.p.m. Dlatego teraz postaram się opisać drogę, którą wchodziłyśmy. Metrem dojechałyśmy do stacji Evengelismos. Następnie należy skręcić w ulicę Ploutarchou i iść cały czas prosto aż do dolnej stacji kolejki Teleferik. Ulica ta, to tak naprawdę mnóstwo schodów, które musimy pokonać. Stojąc przed Teleferik skręcamy w lewo, w kierunku znaku drogowego 'ślepa uliczka'. Tam, po prawej stronie, zobaczycie schodki, którymi należy podążać i od tego momentu ścieżka sama poprowadzi was na szczyt Likavitos. Na szczycie znajduje się biały kościółek Agios Georgios oraz kawiarnia, a po drugiej stronie wzgórza – teatr.
Schody w drodze na wzgórze Likavitos
Na wzgórzu Likavitos
Kościół Agios Georgios
Popołudniu pogoda się popsuła. Zaczęło padać. Można wręcz powiedzieć, że to było oberwanie chmury, bo woda na ulicach sięgała do kostek. Opady deszczu, na szczęście z przerwami, towarzyszyły nam już do końca pobytu. Wieczorem spacerowałyśmy po centrum Aten w poszukiwaniu ciekawych pamiątek dla siebie i bliskich. Kupiłyśmy miniaturkę Partenonu (12€), kubek (5€), maskotkę (3,50€) oraz dwa ołówki (po 0,5€). Zakupy te zrobiłyśmy na ulicy Adrianou. Pamiątki były tu o wiele tańsze niż w innych miejscach. Gdy wracałyśmy do hotelu było już po zmroku, zatrzymałyśmy się więc na chwilę na placu Monastiraki i podziwiałyśmy oświetlony Akropol. I przy okazji kupiłyśmy 1 kg pysznych pomarańczy.
Nasze pamiątki
Kolejnego dnia wstałyśmy wcześniej niż zazwyczaj, ponieważ według prognozy pogody popołudniu znów miało padać. W planach miałyśmy zwiedzanie agory rzymskiej i greckiej. Było to już nasze trzecie podejście. Agory otwarte są dla zwiedzających tylko do godziny 15. Niestety w poprzednich dwóch dniach zjawiałyśmy się przy branie wejściowej po tej godzinie. I nie tylko my. Wielu turystów z żalem patrzyło na tabliczkę, na której podane były godziny otwarcia i odchodziło ze spuszczonymi głowami. Natomiast trzeciego dnia już musiało nam się udać. Agora rzymska jest o wiele mniejsza od greckiej, ale równie ciekawa. Mimo, że większość widać z ulicy przez ogrodzenie, moim zdaniem zdecydowanie warto wejść na jej teren. W końcu nie po to przyjeżdża się do Aten, aby podziwiać starożytne zabytki przez płot.
Agora rzymska
Agora grecka to bardzo duży teren. Przy wejściu rozdawane są mapy. Najbardziej znaną budowlą jest świątynia Hefajstosa. Wrażenie robi to, jak dobrze jest zachowana. Warta zobaczenia jest także Stoa Attalosa. Na piętrze budynku znajduje się Muzeum Agory.
Agora grecka
Świątynia Hefajstosa
w Muzeum Agory
Kolejnym miejscem, jakie miałyśmy odwiedzić tego dnia było Narodowe Muzeum Archeologiczne. Po drodze zatrzymałyśmy się w kawiarni na pyszne ciastko z serem feta za 1,8€. Wstęp do muzeum kosztuje 7 €, ale mi udało się wejść za darmo. W muzeum zgromadzone są eksponaty z różnych epok, zobaczyć można rzeźby, ceramikę, malowidła, biżuterię, itp.
Na tym skończyłyśmy zwiedzanie Aten. Gdy byłyśmy w muzeum przeszła burza ,słyszałyśmy ogromne grzmoty, potem deszcz padał już do wieczora, więc nie ruszałyśmy się z hotelu. Rano, przed godziną 6 opuściłyśmy hotel i metrem udałyśmy się na lotnisko. Lot odbył się punktualnie i w Warszawie wylądowałyśmy o 10. Ateny nie są drogim miastem. Nie tylko nocleg w hotelu kosztował mało. Pozytywnie zaskoczyły mnie też ceny posiłków i przekąsek w lokalach. Pobyt w Atenach uważam za bardzo udany. Szkoda tylko, że pogoda trochę pokrzyżowała nam plany i nie pojechałyśmy do portu w Pireusie.
Chyba byliśmy w tym samym czasie w Muzeum, bo my też czekaliśmy z wyjściem na zewnątrz, aż burza przejdzie... Byłaś może już pod koniec lutego?
:)Ateny polecam, klimat bardzo fajny i to nie tylko na jeden dzień, żeby obskoczyć Akropol i uciekać na plażę.
Świetna,rzeczowa relacja i ...spowodowała,iż rozmarzyłem się o Grecji,wszak tam jeszcze nie byłem....Pozdrawiam i życzę kolejnych,tak udanych wypadów!!!
Dzięki za relację i porady, w drugiej połowie kwietnia również wybieram się do Aten, przydadzą się. A tak przy okazji, to z dużą przyjemnością ogląda się Twoje zdjęcia
:oops:
;)
Minęło 10 miesięcy. Nadszedł luty 2015. Większość osób korzystających z promocji AFT już o niej zapomniało, a dla nas właśnie wtedy rozpoczęła się ta najważniejsza podróż.
Dzień przed wylotem udałyśmy się Polskim Busem do Warszawy. Nocowałyśmy w hostelu Downtown Warsaw. Standard hostelu pozytywnie mnie zaskoczył. Dostałyśmy pokój z prywatną łazienką, do dyspozycji była też wspólna kuchnia. W hostelu codziennie wieczorem organizowane są jakieś rozrywki. W dniu naszego pobytu częstowano racuchami. Po za tym hostel ma bardzo dobrą lokalizację – znajduje się w samym centrum Warszawy. Nocleg w Downtown Warsaw kosztował 35$, ale my miałyśmy go za darmo, ponieważ kiedyś z serwisu hotels.com otrzymałam kupon na 35$ w ramach przeprosin za niedogodności i teraz postanowiłam go wykorzystać.
Następnego dnia rano udałyśmy się na lotnisko im. Fryderyka Chopina. Wylot był o godz. 10.50. Leciałyśmy linią Aegean Airlines. Jest to 6 linia lotnicza, którą miałam okazję lecieć. Mimo, że lot do Aten trwa tylko 2,5 godz. na pokładzie serwowany jest darmowy posiłek.
Po przylocie i przestawieniu zegarków o godzinę do przodu była już 14.30. Aby dojechać z lotniska do hotelu korzystałyśmy z metra. Bilet lotniskowy kosztuje 14 € dla dwóch osób. Linią niebieską (3) dojechałyśmy do stacji Syntagma, a tam przesiadłyśmy się na linię czerwoną (2) i wysiadłyśmy na stacji Metaxourghio. Zamieszkałyśmy w hotelu Neos Olympos. Hotel ma bardzo ładny wystrój, stylizowany jest na starodawny. W całym budynku wi-fi jest darmowe. Za cztery doby w pokoju dwuosobowym z prywatną łazienką + śniadania zapłaciłyśmy 80 €, czyli zaledwie 10 € za noc od osoby! Lokalizacja hotelu też jest bardzo dobra. Odległość od głównego placu Aten - Monastiraki wynosi 1,5 km. Do większości atrakcji miasta można dojść na piechotę. My, podczas całego naszego pobytu w Atenach, z metra korzystałyśmy zaledwie 2 razy i to tylko dlatego, że akurat się spieszyłyśmy. Bilet na przejazd kosztuje 1,2 €.
Hotel Neos Olympos
Kręcone schody w hotelu
Następnego dnia rozpoczęłyśmy zwiedzanie Aten. Po raz pierwszy postanowiłam pójść z duchem czasu i zamienić papierową mapę na nawigację gps w telefonie. Była to dobra decyzja. Oszczędziłyśmy czas, nogi i nerwy. Nawigacja radziła sobie bardzo dobrze w wąskich i krętych uliczkach Aten, ani razu nie zabłądziłyśmy. Jedynie na rondach miałyśmy problem ze znalezieniem właściwego „zjazdu”, ale zawsze się udało. Korzystałam z aplikacji Navigator.
Najpierw udałyśmy się przed budynek Parlamentu. Akurat była pełna godzina i odbywała się zmiana warty.
Zmiana warty przed Parlamentem
Następnie poszłyśmy na stadion Panatenejski, gdzie w 1896 r. odbyły się pierwsze nowożytne Igrzyska Olimpijskie. Stadion był wykorzystywany także podczas Igrzysk w 2004 r. Wstęp kosztuje 3 €. Wiem, że są sprzeczne opinie, co do tego, czy warto płacić za wstęp, ponieważ wszystko dobrze widać przez ogrodzenie. Ja weszłam i nie żałuję.
Stadion Panatenejski
Po zwiedzaniu stadionu poszłyśmy do świątyni Zeusa Olimpijskiego. Kupiłyśmy bilet wstępu za 12 €, który umożliwia zwiedzanie najważniejszych zabytków Aten (m.in. Akropolu, Agory Greckiej i Rzymskiej). Kolumny, które pozostały po Olimpiejonie robią wrażenie. Są bardzo wysokie.
Olimpejon
Potem udałyśmy się na większą atrakcję Aten, czyli wzgórze Akropol. Znajdują się tutaj Teatr Dionizosa, gdzie zobaczyć można dobrze zachowane kamienne krzesła, odeon Heroda Attyka (niestety można go oglądać tylko z daleka), a także propyleje, czyli tzn. bramę, korytarz z kolumn po przejściu, którego naszym oczom ukazuje się ta najważniejsza budowla – Partenon. Świątynia została zbudowana w V w. p. n.e. w porządku doryckim. Poświęcona została bogini Atenie. Naprzeciwko Partenonu znajduje się Erechtejon. Jest to przykład architektury jońskiej. Najciekawiej prezentuje się południowy portyk, gdzie tradycyjne kolumny zastąpiono kariatydami, czyli podporami w kształcie kobiet. Z Akropolu rozpościera się wspaniały widok na całe Ateny.
Akropol
Teatr Dionizosa
Odeon Heroda Attyka
Erechtejon
Partenon
Widok z Akropolu
Następnie udałyśmy się na wzgórze Areopag. Tego dnia była przepiękna pogoda, było słonecznie i ciepło. Siedziałyśmy, więc chwilę na skale odpoczywając i opalając się. Po zwiedzaniu poszłyśmy posilić się do restauracji Thanasisa. Gyros z kurczaka w picie kosztował 2,4 €. Oto czy znajdziecie to miejsce nie musicie się martwić. Restauracja zajmuje całą ulicę od placu Monastiraki.
Następnego dnia poszłyśmy na wzgórze Likavitos. Przed wyjazdem do Aten szukałam informacji na temat tego, jak najłatwiej wejść na wzgórze, od której strony, itp. ale żadnej konkretnej informacji nie znalazłam. A wjazd kolejką odpadał - toż to grzech wjeżdżać wzgórze mierzące niespełna 300 m n.p.m. Dlatego teraz postaram się opisać drogę, którą wchodziłyśmy. Metrem dojechałyśmy do stacji Evengelismos. Następnie należy skręcić w ulicę Ploutarchou i iść cały czas prosto aż do dolnej stacji kolejki Teleferik. Ulica ta, to tak naprawdę mnóstwo schodów, które musimy pokonać. Stojąc przed Teleferik skręcamy w lewo, w kierunku znaku drogowego 'ślepa uliczka'. Tam, po prawej stronie, zobaczycie schodki, którymi należy podążać i od tego momentu ścieżka sama poprowadzi was na szczyt Likavitos. Na szczycie znajduje się biały kościółek Agios Georgios oraz kawiarnia, a po drugiej stronie wzgórza – teatr.
Schody w drodze na wzgórze Likavitos
Na wzgórzu Likavitos
Kościół Agios Georgios
Popołudniu pogoda się popsuła. Zaczęło padać. Można wręcz powiedzieć, że to było oberwanie chmury, bo woda na ulicach sięgała do kostek. Opady deszczu, na szczęście z przerwami, towarzyszyły nam już do końca pobytu. Wieczorem spacerowałyśmy po centrum Aten w poszukiwaniu ciekawych pamiątek dla siebie i bliskich. Kupiłyśmy miniaturkę Partenonu (12€), kubek (5€), maskotkę (3,50€) oraz dwa ołówki (po 0,5€). Zakupy te zrobiłyśmy na ulicy Adrianou. Pamiątki były tu o wiele tańsze niż w innych miejscach. Gdy wracałyśmy do hotelu było już po zmroku, zatrzymałyśmy się więc na chwilę na placu Monastiraki i podziwiałyśmy oświetlony Akropol. I przy okazji kupiłyśmy 1 kg pysznych pomarańczy.
Nasze pamiątki
Kolejnego dnia wstałyśmy wcześniej niż zazwyczaj, ponieważ według prognozy pogody popołudniu znów miało padać. W planach miałyśmy zwiedzanie agory rzymskiej i greckiej. Było to już nasze trzecie podejście. Agory otwarte są dla zwiedzających tylko do godziny 15. Niestety w poprzednich dwóch dniach zjawiałyśmy się przy branie wejściowej po tej godzinie. I nie tylko my. Wielu turystów z żalem patrzyło na tabliczkę, na której podane były godziny otwarcia i odchodziło ze spuszczonymi głowami. Natomiast trzeciego dnia już musiało nam się udać. Agora rzymska jest o wiele mniejsza od greckiej, ale równie ciekawa. Mimo, że większość widać z ulicy przez ogrodzenie, moim zdaniem zdecydowanie warto wejść na jej teren. W końcu nie po to przyjeżdża się do Aten, aby podziwiać starożytne zabytki przez płot.
Agora rzymska
Agora grecka to bardzo duży teren. Przy wejściu rozdawane są mapy. Najbardziej znaną budowlą jest świątynia Hefajstosa. Wrażenie robi to, jak dobrze jest zachowana. Warta zobaczenia jest także Stoa Attalosa. Na piętrze budynku znajduje się Muzeum Agory.
Agora grecka
Świątynia Hefajstosa
w Muzeum Agory
Kolejnym miejscem, jakie miałyśmy odwiedzić tego dnia było Narodowe Muzeum Archeologiczne. Po drodze zatrzymałyśmy się w kawiarni na pyszne ciastko z serem feta za 1,8€. Wstęp do muzeum kosztuje 7 €, ale mi udało się wejść za darmo. W muzeum zgromadzone są eksponaty z różnych epok, zobaczyć można rzeźby, ceramikę, malowidła, biżuterię, itp.
Na tym skończyłyśmy zwiedzanie Aten. Gdy byłyśmy w muzeum przeszła burza ,słyszałyśmy ogromne grzmoty, potem deszcz padał już do wieczora, więc nie ruszałyśmy się z hotelu.
Rano, przed godziną 6 opuściłyśmy hotel i metrem udałyśmy się na lotnisko. Lot odbył się punktualnie i w Warszawie wylądowałyśmy o 10.
Ateny nie są drogim miastem. Nie tylko nocleg w hotelu kosztował mało. Pozytywnie zaskoczyły mnie też ceny posiłków i przekąsek w lokalach.
Pobyt w Atenach uważam za bardzo udany. Szkoda tylko, że pogoda trochę pokrzyżowała nam plany i nie pojechałyśmy do portu w Pireusie.